środa, 25 lutego 2015

60 dni później


- Sandra masz kolejne ubrania , Glena oraz Jacqui - Carol podała mi wyprane ubrania nikt nie siedział bezczynnie mężczyźni budowali nasz ' obóz ' rąbali i znosili drewno , układali , robili pułapki . Dzisiaj powinni skończyć ogrodzenie które było pomysłem Moralesa nasz obóz miał być cały ogrodzony zwykłym sznurkiem na którym zawieszone było mnóstwo puszek które dawały hałas gdy tylko coś w nie uderzyło . A na brak puszek nie narzekaliśmy ponieważ za samochodami było ich mnóstwo w końcu tym się cały czas żywimy
Ubrania najpierw zaniosłam Jacqui
- O dziękuje , dzięki wam nie przeszkadza mi że co drugi dzień noszę to samo -
- Dzisiaj na obiad ma być coś specjalnego tak słyszałam - oznajmiłam
- Naprawdę ? nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam mięso -
- Może dzisiaj będzie ten dzień - przybiłam sobie z nią piątkę i poszłam zanieść resztę prania
Namiot Glena był pusty pewnie pomaga jak całe dnie zresztą w jego namiocie panował ogromny bałagan jak po przejściu huraganu na stoliku wykonanym z walizki zobaczyłam kartki i kilka ołówków wzięłam jeden i napisałam wielkimi literami ' POSPRZĄTAJ ALBO SAM PIERZ SOBIE UBRANIA !! '
Odwróciłam się do wyjścia i zderzyłam się z zaskoczonym chłopakiem
- Dziękuje za pranie -
- Zostawiłam Ci wiadomość na kartce ale skoro przyszedłeś popatrzę jak to wykonujesz -
- Ale co ? - zapytał po czym znalazł kartkę
- Tra la la la albo sam pierz sobie ubrania ? jak możesz być tak nie uczuciowa -
- Ja jestem nie uczuciowa ? hm chyba powinniśmy sporządzić jakiś regulamin i zaznaczyć w nim że trzeba sprzątać swój namiot , tak porozmawiam z innymi - uśmiechnęłam się żartując lecz jego reakcja nie była taka jak myślałam .
- Kiedy mam sprzątać ? skoro całe dnie pracuje ?! mam mieszkanie bardzo czyste tylko że w Los Angeles więc naprawdę daj mi spokój ok ? - powiedział unosząc się na co ja zrobiłam wielkie oczy , czego ten chłopak się denerwuje ? skoro nic takiego nie powiedziałam
- Sandra przepraszam.. - po jego przeprosinach zszokowana rzuciłam w niego ubraniami i wyszłam bez słowa
- Dupek - powiedziałam sama do siebie po czym poszłam do swojego namiotu się zdrzemnąć po całym dniu zbierania owoców w mocnym upale.

Wstałam po godzinie 14:00 w namiocie było tak gorąco że nie szło wytrzymać za jednym razem wypiłam całą butelkę wody a drugą dałam zmęczonej kotce która znalazła sobie miejsce pod moją pryczą gdzie całe dnie się chłodzi . Ubrałam tenisówki i ruszyłam w stronę Lori .
- Pomóc ? -
- Mogłabyś umyć te warzywa ? -
- Nie ma sprawy -
- Pokłóciłaś się z Glennem ? -
- Co ? czemu pytasz ? -
- Chodzi zdenerwowany więc pomyślałam że się pokłóciliście -
- Nic mnie z nim nie łączy więc może ktoś inny go zdenerwował idę umyć warzywa -

- To ja powinnam chodzić zdenerwowana a nie on - mówiłam sama do siebie myjąc warzywa w plastikowej misce i co chwile wycierając mokre czoło
- Mogę pomóc ? - kucnęła Sophia
- Cześć mała , chcesz to możesz zanieść warzywa a ja pójdę wypłukać miskę -
- Dobrze - znudzona dziewczynka wzięła warzywa i pobiegła w stronę Lori , od 3 miesięcy nie mają żadnej zabawy , siedzą zamknięci w namiotach albo pomagają innym łza się w oku kręci na ten widok ale trzeba myśleć i mówić że niedługo się to skończy -

- Jedziemy do miasta zrobić zapasy , jedzie ktoś albo ktoś czegoś potrzebuje ? -
- Mogę jechać z wami dawno nie byłam - podeszłam do Shane'a
- Jesteś pewna ? -
- Tak  -
- Ja też pojadę - podszedł Morales
- Zabierzcie mnie ze sobą muszę coś wziąć a nie chce wszystkim tego rozpowiadać - podeszła Jacqui
- Glen ? jedziesz ? -
- Ok -
- Dzisiaj pojedziemy do innego miejsca w tamtym nic nie ma a nam brakuje już wszystkiego - dodał Shane sprawdzając broń , wszyscy wzięliśmy swoje noże , pistolety były tylko 2 i miał je Shane oraz Glen i wsiedliśmy do aut zawsze jechaliśmy dwoma na wszelki wypadek lepiej mieć zastępcze auto .

- Co myślisz o tej drodze ? - zapytał Glen zatrzymając auto przez krótkofalówkę policyjną Shane'a
- Ten teren jest strefą ewakuowaną nie liczyłbym na to że kogoś spotkamy -
- Czyli jedziemy ? -
- Poprowadzę was -

Faktycznie drogi były puste nie było nawet brudno zaparkowaliśmy na tyle galerii handlowej i weszliśmy tylnymi drzwiami , każdy przygotowany na wszystko rozglądał się dookoła ale galeria była pusta mężczyźni udali się z wózkami po narzędzia i inne potrzebne im przedmioty między innymi do aut i zabezpieczania obozu a ja z Jacqui udałyśmy się do sklepu dziecięcego
- Widzisz jakie słodkie ubranka - oglądałam body dla małych chłopców
- Ciekawi mnie ile na świecie żyje takich bobasów -
- Nie mówmy o tym bo znowu wpadnę w depresje - ze spuszczoną głową wyszłam ze sklepu na przeciwko był sklep papierniczy więc pomyślałam o dzieciach w obozie
- Masz wózek ? -
- Mam a co ? -
- Chodź weźmiemy kilka rzeczy dla dzieci w obozie , kartki , mazaki i inne hę ? -
- Dobry pomysł -
Wychodząc z tego sklepu miałyśmy zapełnioną już większość wózka
- Teraz apteka -
Zabrałyśmy wszystko co było przydatne leki , bandaże ..

Kiedy dotarłyśmy do marketu na drugim piętrze cały dobry humor prysł , market był prawie cały pusty rzeczy z długą datą ważności .. nie było żadnej zaglądałyśmy wszędzie do najmniejszych zakamarków pomieszczeń personelu i jedyne co udało nam się znaleźć to dużą ilość kawy nie najlepszej jakości , herbat , dwie zgrzewki wody i kilkanaście puszek zup plus Jacqui w szafce pod kasą znalazła kilka opakowań cukierków miętowych to wszystko na ponad 20 osób .

Zmartwione ruszyłyśmy na dział kosmetyczny a potem do sklepu z odzieżą po koszulki i bluzki męskie i damskie potrzebna była bielizna , skarpetki , nowe buty , wszystko plus karma dla naszej kulki .

Z załadowanym po brzegi wózkiem ruszyłyśmy w umówione miejsce a tam zapakowałyśmy wszystko w kartony , chwilę później dołączyli mężczyźni i wróciliśmy do obozu . Tym razem wypad był spokojny więc się nie rozpisuję .



Tydzień później 

- Przyniosłem Ci zupę warzywna , może nie smakuje idealnie ale zjedz - do namiotu wszedł Glen z miską w której znajdowała się po prostu woda z ugotowanymi warzywami z puszki i kostką rosołową
- Dziękuje - powiedziałam odwracając się na drugi bok 
- Zjesz ? - 
- Nie mam ochoty , nie jestem głodna , zjedz za mnie -
- Sandra  , od kilku dni nic nie jesz , zjedz to teraz masz tu tego 5 łyżek - 
- Glen NIE JESTEM GŁODNA -
- Co się dzieje ? od kilku dni naprawdę nie jesz nie wychodzisz z namiotu wyglądasz jak trup naprawdę - chłopak usiadł koło mnie na pryczy i zaczął głaskać śpiącą kulkę
- Usiądź i porozmawiaj ze mną - 
- Chce spać - 
- Nie kłam , mówisz to za każdym razem gdy przyjdę -
- Chce umrzeć -
- Co ? -
- Nie chce już żyć , przegrałam , poddaje się - 
- Cloe proszę Cię - 
- Ludzie którzy przeżyli po prostu cudem uniknęli śmierci a nie powinni -
- Co Ty wygadujesz ? Hej , Ty masz gorączkę - wystraszony chłopak dotknął mojego czoła 
- Wiem -
- Pomyśl o tym jak o wyzwaniu o próbie podczas której mamy się wykazać , że potrafimy sobie wszyscy poradzić - 
- Ta próba jest ponad moje siły , naprawdę nie mam już siły udawać i się do każdego uśmiechać - 
- To nie udawaj , nie uśmiechaj się do nikogo , staraj się po prostu przetrwać , każdy kogoś stracił - 
Naszą rozmowę przerwało wołanie Amy , wyszliśmy z namiotu i ujrzeliśmy klęczącą dziewczynę przy odbiorniku 
- Halo powtórz ? - 
- Jadę właśnie drogą numer 180 czy ktoś jest w pobliżu ? - 
Staliśmy wszyscy nasłuchując głosu kolejnej żywej osoby nagle podbiegł Shane i zmienił Amy
- Nie wjeżdżaj do miasta słyszysz ? kieruj się na wzgórze jedź w stronę wielkiego kanionu , halo jesteś ? -
- Halo ? halo ?- 
Kontakt się urwał 
- Kolejna żywa osoba , myślicie że mu się uda ? -
- Jeżeli usłyszał to co powiedziałem to mam nadzieje że tak - Po chwili wszyscy wrócili do swoich czynności a ja postanowiłam wrócić do namiotu 
- Hej , hej gdzie idziesz ? - 
- Do namiotu , Glen wiesz o tym -
- Nie , namiot nie czynny , niech się przewietrzy a Ty mi pomóż -
- W czym sobie nie poradzisz ? - 
- Drzewo , Cloe tylko raz hm ? -
- Dobra , ok - 
Wzięłam od chłopaka rękawice i ruszyliśmy w stronę lasu 
- Dale idziemy po drzewo - 
- Uważajcie na siebie , nie odchodźcie za daleko , bądźcie w zasięgu krzyku , oh witaj Cloe - przywitał mnie Dale stojący na dachu swojego kampera gdzie miał swój punkt obserwacyjny 
- Tak mamo - zaśmiał się chłopak biorąc siekierę 

- Ok dalej nie idźmy - stanęłam przy drzewku 
- Boisz się ? -
- Nie po prostu - 
- Jesteśmy zaledwie minutę od obozu nasz punkt zbierania drzew jest trochę dalej , chodź - wziął mnie za rękę i poprowadził dalej 
- Czemu ani razu nie widziałam Cię smutnego ? - 
- Smucę się wtedy gdy nikt inny nie widzi a potem zbieram się i żyje dalej , każdy w obozie tak robi osoby które mają rodziny może trochę mniej - mówił wbijając siekierę w drzewo 
- Właśnie , chyba muszę się upić -
- Tydzień siedziała w namiocie ledwo co wyszła i już chce się upić - 
- Alkohol lekarstwem na wszelkie smutki - 
- Dzisiaj jedziemy do miasta , wezmę wino jak znajdę - 
- Wino ? wiesz ile musiałbyś tego wziąć dla wszystkich ? - 
- Kto powiedział że dla wszystkich ? miałem na myśli dwie osoby - 
- Chciałam pić sama - 
- A potem spędzić kolejny tydzień w namiocie ? udało mi się wyciągnąć Ciebie do pomocy , nawet już mówisz normalnie ale jeszcze trochę trzeba nad Tobą popracować -
- Uważaj leci ! - przerwałam chłopakowi który odsuwając się od spadającego drzewa sturlał się w mały rów 
- Nic Ci nie jest ? - zbiegłam na dół do leżącego chłopaka ale gdy zobaczyłam że jest cały zaczęłam się śmiać 
- To naprawdę nie było śmieszne wiesz ? - 
- Było - złapałam śmiejąc się chłopaka za rękę z zamiarem podniesienia go lecz ten pociągnął mnie na ziemię 
- Teraz to było śmieszne - 
- Aj idź Ty - wstałam i zaczęłam się czyścić a tym czasie chłopak mnie przytulił 
- I żeby mi to było ostatni raz , nie masz więcej mówić że chcesz umrzeć rozumiesz ? inaczej codziennie będziesz się turlać z tej górki - 
- No wariat no - klepnęłam go w ramię i zaczęłam się wspinać do góry 

2 godziny później 

Chyba poczułam się lepiej bo rozmowie i wygłupach z Glenem walnęłam se w czoło co ja chciałam osiągnąć nie jedząc całe dnie śpiąc nie zauważyłabym nawet kiedy byłby koniec tego wszystkiego .

Gdy skończyliśmy układać przyniesione i porąbane już drzewo przyszła Amy i zapytała czy nie pójdę z nią popływać w jeziorku które znajduje się zaraz przy kamperze Dale
- Nie mam stroju kąpielowego - powiedziałam na ucho dziewczynie 
- Ja też nie , ale chodź jest tak gorąco -
- Hm ... no dobra tylko pójdę ubrać inne spodenki - 
- Ok czekam - uradowana dziewczyna stała przed moim namiotem ubrałam materiałowe spodenki i crop top zabrałam ręcznik klapki i ruszyłyśmy 

***
- Woda jest naprawdę ciepła - 
- Nie zdejmujesz bluzki ? - zdziwiła się 
- Jakoś dziwnie się czuje -
- Przestań , nic się nie stanie popływamy chwilę i wrócimy pomagać ok ? -
- Dobrze - zdjęłam bluzkę i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie a gdy pływałam w krystalicznie czystej wodzie a dookoła mnie były same piękne widoki człowiek mógł na chwilę zapomnieć o tm co się dzieje dookoła ale tylko na te kilka minut ..

***

- Dziękuje , że ze mną poszłaś - 
- Nie ma za co , naprawdę się zrelaksowałam - Amy poszła do swojego namiotu a ja cała mokra stanęłam przed swoim
- Wow - 
- Co ? - zapytałam zdezorientowana Glena 
- Cały stanik Ci widać -
- Bo jestem mokra , stanika nigdy nie widziałeś ? - zaśmiałam się z chłopaka 
- Ta , widać naprawdę wróciłaś do normy - odpowiedział zirytowany wieszając mój mokry ręcznik 
- Glen ? -
- Hm ? - 
- Mam problem - 
- Co ? -
- Mam tylko jeden ręcznik - 
- Ha , to widzimy się później , wystaw się na słońce wyschniesz - teraz to chłopak nie mógł przestać się śmiać 
- No proszę Cię , obiecałam pomóc Lori - 
- Co za to będę miał ? - 
- Raj , tylko mi go daj hm ? - 
- Dobra , dobra -
Chłopak po chwili przyniósł swój ręcznik 
- Jadę z nimi potrzebujesz czegoś ? - 
- Potrzebuje tylko obiecanego wina - 
- Wezmę je pod jednym warunkiem - 
- Jakim ? - 
- Że będę mógł napić się z Tobą - 
- Ok , ał , ał - 
- Co znowu ? -
- Włosy mi się zaplątały pomóż - 
- No nie wierze - wziął głęboki oddech stanął za mną i zaczął powoli ratować moje włosy 
- Już - powiedział stojąc za mną a po chwili zaczął muskać mnie w szyję
- Dziękuje - odwróciłam się szybko uśmiechnięta twarzą do twarzy chłopaka a nasze oczy spotkały się w jak jakimś kiepskim romansidle 
- Na co się patrzysz ? - 
- Mogę tylko raz ? 
- Tylko raz co znowu ? - 
- Pocałować Cię - powiedział przybliżając swoje usta lecz w tym samym momencie zaczął wołać go Morales 
- Musisz iść , idź bo się zdenerwują - wytkałam chłopakowi język śmiejąc się
- Ta tak , fakt - chłopak wyszedł a ja z powrotem przebrałam się w moje suche ubrania i pobiegłam w stronę wsiadających do aut ludzi 
- Uważajcie na siebie -
                                                          CDN

















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz