piątek, 10 lipca 2015

Oczy trzeba mieć zawsze dookoła głowy

Gdy grupa odjechała wróciłam do namiotu aby nakarmić kulkę a potem poszłam do Lori aby pomóc w przygotowywaniu obiadu musiałam pokroić grzyby które zebrała rano .
Mijały godziny a grupa nie dawała po sobie znaku życia ich zadaniem było zgłaszać się co godzinę w ciągu 4 godzin nie zrobił tego nikt . Nad obozem zbierały się ciemne chmury zanosiło się na deszcz i to taki dosyć mocny , mężczyźni zaczęli przykrywać kawałki drzewa czym się dało tak samo z miejscem na ognisko ja zabrałam się za zdejmowanie prania ze sznurków które były podtrzymywane przez dwa wbite w ziemię kije gdy nagle przez radio wydobył się niewyraźny głos .
- Tutaj T-dog słyszycie nas ? -
Rzuciłam pranie i podbiegłam do odbiornika
- Słyszę dlaczego się nie odzywacie coś się stało ? powinniście już dawno być w obozie -
- Halo ? zostaliśmy otoczeni i uwięzieni na dachu marketu - ciężko było cokolwiek wyłapać ze słów mężczyzny
- Halo powtórz T-dog , co się dzieje ? - do odbiornika podszedł Shane ale nie było już słychać nic poza szumem
- Powiedział że zostali otoczeni - Powiedziałam głośno
- Shane - Lori spojrzała się na mężczyznę jednoznacznie
- O nie nie zapomnijcie , nie możemy narażać życia pozostałej grupy -
- Czyli mamy ich zostawić ? - zapytała Amy
- Wiem że będzie ciężko - Shane zaczął ściszać głos
- Sama chciała jechać - oczywiście mowa tu o siostrze Amy - chciała jechać żeby pomóc nam wszystkim -
- Znała ryzyko , jeżeli utknęła to już po niej a my musimy się z tym pogodzić -
- To moja siostra dupku - Zdenerwowana Amy rzuciła w niego szmatką i odeszła
- Niech każdy wróci do roboty , zamartwianie się nic nie pomoże - dodał po czym sam odszedł a ja wróciłam do zdejmowania suchych już ubrań . Zamartwiałam się tak bardzo że zaczął boleć mnie brzuch co jeżeli już nigdy ich nie zobaczymy ? co tam się właśnie dzieje ? Co jeżeli już nigdy więcej nie ujrzę Glena ? Moje zamartwianie przerwała pogoda w ciągu ułamka sekundy z nieba zaczęły spadać wielkie krople deszczu zabrałam szybko ubrania i schowałam się w kamperze gdzie zaczęłam je składać spoglądając co jakiś czas przez okno . Uwielbiam taką pogodę naprawdę , całkiem inne powietrze , powietrze które przykrywa przykry zapach unoszący się ze wszystkich miejsc i krople deszczu które przykrywają , zmazują wszystkie złe wspomnienia , wszystkie złe ślady niestety trwa to nie dłużej niż 30 minut potem wszystko wraca nowe ślady , znowu przykry zapach . I co dzień to samo pytanie czy to długo jeszcze potrwa ? Stało się ok , ludzie do tego doprowadzili , wszystko wymknęło się z kontroli no ale czas najwyższy coś zadziałać zrobić coś zanim wszyscy ludzie zginą a może już wszystkie ważne osobistości nie żyją ? a może właśnie siedzą w schronach i czekają aż wszystko minie .

^^^^^^^^

Pada już od godziny , to chyba pierwsza taka ulewa od wybuchu tej epidemii . Siedziałam w kamperze czytając książkę gdy nagle Dale krzyknął że coś widzi , zerwałam się z myślą o powrocie Glena , nie zabrałam nawet parasola i stanęłam wraz z innymi na środku placyku ale nikt z nas nie widział naszego samochodu , widzieliśmy tylko szybko poruszające się nieznane nam auto .
- Rabusie ? - zapytałam Shane'a który podszedł z bronią
- Nie mam pojęcia nic nie róbmy -
Każdy z nas wewnątrz siebie się obawiał . Teraz życie to gra , gra o przetrwanie , ludzkie moralne zasady nie istnieją przynajmniej dla większości osób  . Liczy się to aby przetrwać i dotrwać do końca .

Gdy czerwone auto się zatrzymało wszyscy staliśmy nie ruchomo czekając na pierwszy krok ze strony kierującego pojazdem człowieka . Serce mi się zatrzymało gdy ujrzałam wychodzącego uśmiechniętego Glena . Automatycznie wszyscy zebrani rzucili się na niego z pytaniami
- Czemu jesteś sam ? -
- Co się stało ? -
- Gdzie moja siostra ? -
Natomiast ja nie wiedząc co powiedzieć po prostu podbiegłam i go przytuliłam , pierwszy raz tak mocno bałam się że kogoś stracę nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego uczucia i mam nadzieje że nigdy więcej nie doświadczę go ponownie .
Staliśmy w objęciach a Glen odpowiadał na wszystkie pytania gdy nagle podjechało kolejne auto tym razem nam już znane a z niego wysiadali znane nam osoby . Cały obóz odetchnął z ulgą , dzieci które zobaczyły swojego tatę , żony które ujrzały swoich mężów i Amy do która rozpłakana podbiegła do Andrei wszyscy witali się tak jakby nie widzieli siebie kilka lat trzeba przyznać że cała ta sytuacja mocno zbliżyła do siebie ludzi bo prawdą jest że o każdej porze możemy teraz stracić siebie nawzajem .
- Jak się  wydostaliście ? - zapytałam gdy wszyscy znowu zebrali się w kupie nikogo nie interesowała nawet trwająca właśnie ulewa
- Nowy nam pomógł -
- Nowy ? - zapytałam i nagle ujrzałam wychodzącą z pojazdu postać mężczyzny ubranego w strój policjanta
- Jest gliną tak ja Ty - powiedział Glen do Shane'a
Lecz ten po prostu zamarł , Shane stanął jak wryty na widok mężczyzny , chciał coś powiedzieć ale nie mógł i tak samo było z nowym lecz wszystko się wyjaśniło gdy nagle zapłakany Carl podbiegł krzycząc ' tata ' oraz zszokowana Lori a na naszych twarzach ukazał się szok , niedowierzanie oraz głębokie szczęście . To była jedna z najpiękniejszych chwil w tym obozie . Carl ni stąd ni zowąd odzyskał ojca w dzisiejszej sytuacji jest to po prostu szok . Minęło tak dużo czasu.... w tamtym momencie na nowo znalazłam nadzieję na to że moja rodzina żyje .
Piękną chwilę przerwał Shane pytając o Merla
- Glen właśnie gdzie jest Merle ? - zapytałam chłopaka
- Myy... my musieliśmy go zostawić -
Słysząc jego odpowiedź przeszły mnie ciarki ale postanowiliśmy porozmawiać o tym później , najpierw trzeba ochłonąć za dużo emocji jak na tak krótki czas .
- Jesteś cała mokra , idź się przebrać zaraz do Ciebie przyjdę - Glen pogłaskał mnie po nadgarstku i zabrał się za rozpakowywanie aut wraz z innymi mężczyznami . Z tego wszystkiego nie zauważyłam nawet kiedy przestało padać .


Gdy kończyłam zakładać sweter ktoś wszedł do namiotu i przytulił mnie od tyłu .
- Tak bardzo się martwiłaś ? - zapytał kładąc głowę na moim ramieniu 
- Cholernie mnie przestraszyłeś - odpowiedziałam zapinając rozporek 
- Mówiłem że wrócę , zawsze będę wracał , nie mogę zostawić Cię samą - odpowiedział odwracając mnie w swoją stronę 
- Mam taką nadzieję Glen , ale od teraz będę jeździć z Tobą nic nas nie łączy ale to czekanie nie jest dla mnie łatwe , wolę zrobić coś pożytecznego gdzie nie mam czasu aby się zamartwiać -
- Ranisz - 
- Ja ? czym ? - 
- Glen ale od teraz będę jeździć z Tobą nic nas nie łączy ale.. właśnie tym co naprawdę uważasz że nic nas nie łączy ? - 
- A łączy ? - 
- To znaczy... nie w sumie masz rację nic nas nie łączy , pomogę rozpalić im ognisko ok ? - 
Zdezorientowany chłopak już chciał wychodzić gdy przytuliłam go z całej siły 
- Dlaczego chcesz im tak nagle pomagać ? O mało nie dostałam przez Ciebie zawału martwiąc się a Ty teraz odchodzisz ? -
- Mam zostać ? - 
- Musisz zostać , oni sobie poradzą , kładź się , jak będzie gotowe ognisko to nas zawołają - 
Położyliśmy się na pojedynczej pryczy i chłopak zaczął mi opowiadać co się dzisiaj wydarzyło . Rozmawialiśmy naprawdę długo bo gdy zawołali nas na ognisko było już całkowicie ciemno .
^^^^^^^^^^^^^^^^
Opatuleni jednym kocem siedzieliśmy przy ognisku i słuchaliśmy opowiadań nowego mężczyzny który nazywa się Rick jedno jest pewne ten mężczyzna miał z nas wszystkich najgorzej . Wybudził się ze śpiączki kilka tygodni po tym jak już wszystko upadło , nie mogę sobie wyobrazić tego jaki był zdezorientowany . Po kilku godzinach siedzenia i żartowania postanowiłam położyć się spać .
- Dobranoc - Glen pocałował mnie w czoło i okrył drugim kocem 
- Na pewno nie chcesz abym został ? noc jest zimna - dodał 
- Nie no idź do mężczyzn czekają na Ciebie - 
Uśmiechnęłam się i odprawiłam chłopaka którego czekała gra w karty .

^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^

Wstałam jeszcze przed wschodem słońca , poszłam się z lekka obmyć i przebrałam się , pogoda dzisiaj jest naprawdę piękna . 
Wszyscy jeszcze spali , cisza , spokój , rześki zapach w pozoru niczym się to nie różniło od zwykłego wypadu na namioty . Po kilku minutach stania przed namiotem poszłam obudzić Glena .
- Wstajemy - kucnęłam przy głowie śpiącego chłopaka 
- Glen , nie marnujemy dnia , pobudka - zaczęłam go smyrać za uchem 
- Jeszcze moment - powiedział odwracając się do mnie plecami 
- Zlałeś mnie właśnie ? - udając oburzoną usiadłam rozkrokiem na brzuchu chłopaka 
- Wstawaaaaaaaaaaaj ! - nachyliłam się i krzyknęłam mu do ucha lecz ten tylko objął moją głowę i wbił ją do poduszki 
- Uduszę się ! - wierciłam się próbując się wydostać a gdy w końcu mi się udało siedziałam na nim z szopą na głowie 
- Tak wyglądasz o wiele wiele lepiej - chłopak wyprostował głowę i przetarł oczy 
- Ja Ci pokaże zaraz jak Ty mógłbyś się czesać - nachyliłam się i zaczęłam go czochrać , roześmiany chłopak się podniósł i złapał mnie za rękę a ja nie wiem czemu na chwilę zapomniałam o tym co się dzieje dookoła 
- Wstałem - 
- Widzę - 
- Nie zejdziesz ze mnie ? - 
- Nie - 
- No to nie - 
Odpowiedział po czym po prostu mnie pocałował puścił moje ręce i objął mnie w pasie przybliżając do siebie . I tak jeden całus zamienił się w namiętne pocałunki , nie pamiętam kiedy ostatnio się z kimś całowałam , nie pamiętam kiedy ostatnio mogłam być z kimś tak blisko to był nasz czas w którym mogłam zapomnieć o otaczającej rzeczywistości i skupić się po prostu na nim . 
Po dłuższej chwili nie przerywanej przyjemności odsunęłam się od chłopaka 
- W takim razie wstawaj - powiedziałam z uśmiechem 
- Po takim przywitaniu nie mogę odmówić - 
- Więc za chwilę widzę Cię na dworze - odpowiedziałam wychodząc z namiotu 
Bez śniadania od razu zaczęłam pomagać , wzięłam się za prasowanie rzeczy Ricka żeby trochę odciążyć Carol która cały czas robiła pranie 
- Dzień dobry - przywitał się Rick 
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się 
- cieszę się że Pan tu jest , jednak warto wierzyć -
- Dla mnie to coś jak sen , mówmy sobie po imieniu... wyprałaś moje ubrania ? - zapytał zobaczywszy jego strój 
- Carol która tam siedzi go wyprała , ja wyprasuje , żelazko na gorącą wodę też potrafi działać cuda -
- Naprawdę dziękuje , do kogo mogę się zwrócić z pytaniem o jakąś robotę ? - 
- Do wszystkich ale myślę że warto znaleźć Shana  -
- Ok dziękuje jeszcze raz - odpowiedział po czym odszedł gdy skończyłam prasować ubrania zobaczyłam stojącego Glena z założonymi rękoma
- Co jest ? - zapytałam podchodząc 
- Tylko spójrz.. sępy - odpowiedział rzucając wzrokiem na rozbierane czerwone auto
- No dalej , weźcie wszystko -
- Buchniesz lepszy wóz - odpowiedziałam klepiąc chłopaka po ramieniu
- Kobieto takiego wozu nigdzie nie znajdziesz , to prawdziwe cudo - 
- Buchniesz lepsze - 
- Nie mogę na to patrzeć - odpowiedział po czym wziął mnie za rękę i odeszliśmy 
- Przywiozłem wodę , tylko ją przegotujcie - Shane podjechał jeepem z baniakami pełnymi źródlanej wody 
- Się robi - odpowiedział Glen ściągając zawartość z jeepa gdy nagle usłyszeliśmy krzyki Carla , nie zastanawiając się wszyscy którzy to usłyszeli pobiegli w tamtym kierunku automatycznie coś ze sobą zabierając , kij , nóż to już stało się odruchem nad którym nie ma się za bardzo kontroli .
Przebiegliśmy ogrodzenie składające się ze sznurków a na nich zawieszonych puszek i kilka metrów dalej ujrzeliśmy zimnego który wyjadał mięso z sarny , dookoła mnóstwo krwi i wnętrzności a sam zimny nie miał połowy twarzy a jak już to była cała we krwi zwierzęcia , wyjadał wszystko jakby to był pysznie przyrządzony obiad podany na tacy .
Mężczyźni zaczęli uderzać w niego kijami , pałkami ale ten przestał się dopiero ruszać gdy Glen wbił mu nóż prosto w mózg a czarna krew rozprysła dookoła 
- To pierwszy tak blisko obozu - powiedziałam po chwili rozglądania się 
- Nigdy nie dotarli tak blisko - 
- W mieście kończy się żarcie , zaczynają wychodzić dalej - 
Nagle naszą rozmowę przerwało znaczące coś szeleszczenie liści każdy przygotował to co miał w ręku ale po chwili zza krzaków wyszedł zdenerwowany Daryl
- Skur*ysyn , to była moja sarna a ten bydlak go pogryzł - nie panując nad emocjami zaczął kopać zwłoki
- To Ci nic nie da - 
- Godzinę śledziłem tę sarnę , chciałem zrobić dziczyznę a ten bydlak ją zagryzł !-
- Myślicie że można odciąć ten kawałek ? - wskazał nożem na miejsce z którego ucztował zimny
- Lepiej nie ryzykować - 
- Zadowolicie się wiewiórkami - odpowiedział po czym wkurzony wrócił do obozu 

- Przyciąga ich hałas ? - zapytałam Glena gdy wracaliśmy 
- Chyba tak , i zaczynają szukać pożywienia poza miastem , trzeba uważać bardziej .                                                              
Niestety ten zimny zapowiadał nadejście czegoś gorszego .


środa, 25 lutego 2015

60 dni później


- Sandra masz kolejne ubrania , Glena oraz Jacqui - Carol podała mi wyprane ubrania nikt nie siedział bezczynnie mężczyźni budowali nasz ' obóz ' rąbali i znosili drewno , układali , robili pułapki . Dzisiaj powinni skończyć ogrodzenie które było pomysłem Moralesa nasz obóz miał być cały ogrodzony zwykłym sznurkiem na którym zawieszone było mnóstwo puszek które dawały hałas gdy tylko coś w nie uderzyło . A na brak puszek nie narzekaliśmy ponieważ za samochodami było ich mnóstwo w końcu tym się cały czas żywimy
Ubrania najpierw zaniosłam Jacqui
- O dziękuje , dzięki wam nie przeszkadza mi że co drugi dzień noszę to samo -
- Dzisiaj na obiad ma być coś specjalnego tak słyszałam - oznajmiłam
- Naprawdę ? nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam mięso -
- Może dzisiaj będzie ten dzień - przybiłam sobie z nią piątkę i poszłam zanieść resztę prania
Namiot Glena był pusty pewnie pomaga jak całe dnie zresztą w jego namiocie panował ogromny bałagan jak po przejściu huraganu na stoliku wykonanym z walizki zobaczyłam kartki i kilka ołówków wzięłam jeden i napisałam wielkimi literami ' POSPRZĄTAJ ALBO SAM PIERZ SOBIE UBRANIA !! '
Odwróciłam się do wyjścia i zderzyłam się z zaskoczonym chłopakiem
- Dziękuje za pranie -
- Zostawiłam Ci wiadomość na kartce ale skoro przyszedłeś popatrzę jak to wykonujesz -
- Ale co ? - zapytał po czym znalazł kartkę
- Tra la la la albo sam pierz sobie ubrania ? jak możesz być tak nie uczuciowa -
- Ja jestem nie uczuciowa ? hm chyba powinniśmy sporządzić jakiś regulamin i zaznaczyć w nim że trzeba sprzątać swój namiot , tak porozmawiam z innymi - uśmiechnęłam się żartując lecz jego reakcja nie była taka jak myślałam .
- Kiedy mam sprzątać ? skoro całe dnie pracuje ?! mam mieszkanie bardzo czyste tylko że w Los Angeles więc naprawdę daj mi spokój ok ? - powiedział unosząc się na co ja zrobiłam wielkie oczy , czego ten chłopak się denerwuje ? skoro nic takiego nie powiedziałam
- Sandra przepraszam.. - po jego przeprosinach zszokowana rzuciłam w niego ubraniami i wyszłam bez słowa
- Dupek - powiedziałam sama do siebie po czym poszłam do swojego namiotu się zdrzemnąć po całym dniu zbierania owoców w mocnym upale.

Wstałam po godzinie 14:00 w namiocie było tak gorąco że nie szło wytrzymać za jednym razem wypiłam całą butelkę wody a drugą dałam zmęczonej kotce która znalazła sobie miejsce pod moją pryczą gdzie całe dnie się chłodzi . Ubrałam tenisówki i ruszyłam w stronę Lori .
- Pomóc ? -
- Mogłabyś umyć te warzywa ? -
- Nie ma sprawy -
- Pokłóciłaś się z Glennem ? -
- Co ? czemu pytasz ? -
- Chodzi zdenerwowany więc pomyślałam że się pokłóciliście -
- Nic mnie z nim nie łączy więc może ktoś inny go zdenerwował idę umyć warzywa -

- To ja powinnam chodzić zdenerwowana a nie on - mówiłam sama do siebie myjąc warzywa w plastikowej misce i co chwile wycierając mokre czoło
- Mogę pomóc ? - kucnęła Sophia
- Cześć mała , chcesz to możesz zanieść warzywa a ja pójdę wypłukać miskę -
- Dobrze - znudzona dziewczynka wzięła warzywa i pobiegła w stronę Lori , od 3 miesięcy nie mają żadnej zabawy , siedzą zamknięci w namiotach albo pomagają innym łza się w oku kręci na ten widok ale trzeba myśleć i mówić że niedługo się to skończy -

- Jedziemy do miasta zrobić zapasy , jedzie ktoś albo ktoś czegoś potrzebuje ? -
- Mogę jechać z wami dawno nie byłam - podeszłam do Shane'a
- Jesteś pewna ? -
- Tak  -
- Ja też pojadę - podszedł Morales
- Zabierzcie mnie ze sobą muszę coś wziąć a nie chce wszystkim tego rozpowiadać - podeszła Jacqui
- Glen ? jedziesz ? -
- Ok -
- Dzisiaj pojedziemy do innego miejsca w tamtym nic nie ma a nam brakuje już wszystkiego - dodał Shane sprawdzając broń , wszyscy wzięliśmy swoje noże , pistolety były tylko 2 i miał je Shane oraz Glen i wsiedliśmy do aut zawsze jechaliśmy dwoma na wszelki wypadek lepiej mieć zastępcze auto .

- Co myślisz o tej drodze ? - zapytał Glen zatrzymając auto przez krótkofalówkę policyjną Shane'a
- Ten teren jest strefą ewakuowaną nie liczyłbym na to że kogoś spotkamy -
- Czyli jedziemy ? -
- Poprowadzę was -

Faktycznie drogi były puste nie było nawet brudno zaparkowaliśmy na tyle galerii handlowej i weszliśmy tylnymi drzwiami , każdy przygotowany na wszystko rozglądał się dookoła ale galeria była pusta mężczyźni udali się z wózkami po narzędzia i inne potrzebne im przedmioty między innymi do aut i zabezpieczania obozu a ja z Jacqui udałyśmy się do sklepu dziecięcego
- Widzisz jakie słodkie ubranka - oglądałam body dla małych chłopców
- Ciekawi mnie ile na świecie żyje takich bobasów -
- Nie mówmy o tym bo znowu wpadnę w depresje - ze spuszczoną głową wyszłam ze sklepu na przeciwko był sklep papierniczy więc pomyślałam o dzieciach w obozie
- Masz wózek ? -
- Mam a co ? -
- Chodź weźmiemy kilka rzeczy dla dzieci w obozie , kartki , mazaki i inne hę ? -
- Dobry pomysł -
Wychodząc z tego sklepu miałyśmy zapełnioną już większość wózka
- Teraz apteka -
Zabrałyśmy wszystko co było przydatne leki , bandaże ..

Kiedy dotarłyśmy do marketu na drugim piętrze cały dobry humor prysł , market był prawie cały pusty rzeczy z długą datą ważności .. nie było żadnej zaglądałyśmy wszędzie do najmniejszych zakamarków pomieszczeń personelu i jedyne co udało nam się znaleźć to dużą ilość kawy nie najlepszej jakości , herbat , dwie zgrzewki wody i kilkanaście puszek zup plus Jacqui w szafce pod kasą znalazła kilka opakowań cukierków miętowych to wszystko na ponad 20 osób .

Zmartwione ruszyłyśmy na dział kosmetyczny a potem do sklepu z odzieżą po koszulki i bluzki męskie i damskie potrzebna była bielizna , skarpetki , nowe buty , wszystko plus karma dla naszej kulki .

Z załadowanym po brzegi wózkiem ruszyłyśmy w umówione miejsce a tam zapakowałyśmy wszystko w kartony , chwilę później dołączyli mężczyźni i wróciliśmy do obozu . Tym razem wypad był spokojny więc się nie rozpisuję .



Tydzień później 

- Przyniosłem Ci zupę warzywna , może nie smakuje idealnie ale zjedz - do namiotu wszedł Glen z miską w której znajdowała się po prostu woda z ugotowanymi warzywami z puszki i kostką rosołową
- Dziękuje - powiedziałam odwracając się na drugi bok 
- Zjesz ? - 
- Nie mam ochoty , nie jestem głodna , zjedz za mnie -
- Sandra  , od kilku dni nic nie jesz , zjedz to teraz masz tu tego 5 łyżek - 
- Glen NIE JESTEM GŁODNA -
- Co się dzieje ? od kilku dni naprawdę nie jesz nie wychodzisz z namiotu wyglądasz jak trup naprawdę - chłopak usiadł koło mnie na pryczy i zaczął głaskać śpiącą kulkę
- Usiądź i porozmawiaj ze mną - 
- Chce spać - 
- Nie kłam , mówisz to za każdym razem gdy przyjdę -
- Chce umrzeć -
- Co ? -
- Nie chce już żyć , przegrałam , poddaje się - 
- Cloe proszę Cię - 
- Ludzie którzy przeżyli po prostu cudem uniknęli śmierci a nie powinni -
- Co Ty wygadujesz ? Hej , Ty masz gorączkę - wystraszony chłopak dotknął mojego czoła 
- Wiem -
- Pomyśl o tym jak o wyzwaniu o próbie podczas której mamy się wykazać , że potrafimy sobie wszyscy poradzić - 
- Ta próba jest ponad moje siły , naprawdę nie mam już siły udawać i się do każdego uśmiechać - 
- To nie udawaj , nie uśmiechaj się do nikogo , staraj się po prostu przetrwać , każdy kogoś stracił - 
Naszą rozmowę przerwało wołanie Amy , wyszliśmy z namiotu i ujrzeliśmy klęczącą dziewczynę przy odbiorniku 
- Halo powtórz ? - 
- Jadę właśnie drogą numer 180 czy ktoś jest w pobliżu ? - 
Staliśmy wszyscy nasłuchując głosu kolejnej żywej osoby nagle podbiegł Shane i zmienił Amy
- Nie wjeżdżaj do miasta słyszysz ? kieruj się na wzgórze jedź w stronę wielkiego kanionu , halo jesteś ? -
- Halo ? halo ?- 
Kontakt się urwał 
- Kolejna żywa osoba , myślicie że mu się uda ? -
- Jeżeli usłyszał to co powiedziałem to mam nadzieje że tak - Po chwili wszyscy wrócili do swoich czynności a ja postanowiłam wrócić do namiotu 
- Hej , hej gdzie idziesz ? - 
- Do namiotu , Glen wiesz o tym -
- Nie , namiot nie czynny , niech się przewietrzy a Ty mi pomóż -
- W czym sobie nie poradzisz ? - 
- Drzewo , Cloe tylko raz hm ? -
- Dobra , ok - 
Wzięłam od chłopaka rękawice i ruszyliśmy w stronę lasu 
- Dale idziemy po drzewo - 
- Uważajcie na siebie , nie odchodźcie za daleko , bądźcie w zasięgu krzyku , oh witaj Cloe - przywitał mnie Dale stojący na dachu swojego kampera gdzie miał swój punkt obserwacyjny 
- Tak mamo - zaśmiał się chłopak biorąc siekierę 

- Ok dalej nie idźmy - stanęłam przy drzewku 
- Boisz się ? -
- Nie po prostu - 
- Jesteśmy zaledwie minutę od obozu nasz punkt zbierania drzew jest trochę dalej , chodź - wziął mnie za rękę i poprowadził dalej 
- Czemu ani razu nie widziałam Cię smutnego ? - 
- Smucę się wtedy gdy nikt inny nie widzi a potem zbieram się i żyje dalej , każdy w obozie tak robi osoby które mają rodziny może trochę mniej - mówił wbijając siekierę w drzewo 
- Właśnie , chyba muszę się upić -
- Tydzień siedziała w namiocie ledwo co wyszła i już chce się upić - 
- Alkohol lekarstwem na wszelkie smutki - 
- Dzisiaj jedziemy do miasta , wezmę wino jak znajdę - 
- Wino ? wiesz ile musiałbyś tego wziąć dla wszystkich ? - 
- Kto powiedział że dla wszystkich ? miałem na myśli dwie osoby - 
- Chciałam pić sama - 
- A potem spędzić kolejny tydzień w namiocie ? udało mi się wyciągnąć Ciebie do pomocy , nawet już mówisz normalnie ale jeszcze trochę trzeba nad Tobą popracować -
- Uważaj leci ! - przerwałam chłopakowi który odsuwając się od spadającego drzewa sturlał się w mały rów 
- Nic Ci nie jest ? - zbiegłam na dół do leżącego chłopaka ale gdy zobaczyłam że jest cały zaczęłam się śmiać 
- To naprawdę nie było śmieszne wiesz ? - 
- Było - złapałam śmiejąc się chłopaka za rękę z zamiarem podniesienia go lecz ten pociągnął mnie na ziemię 
- Teraz to było śmieszne - 
- Aj idź Ty - wstałam i zaczęłam się czyścić a tym czasie chłopak mnie przytulił 
- I żeby mi to było ostatni raz , nie masz więcej mówić że chcesz umrzeć rozumiesz ? inaczej codziennie będziesz się turlać z tej górki - 
- No wariat no - klepnęłam go w ramię i zaczęłam się wspinać do góry 

2 godziny później 

Chyba poczułam się lepiej bo rozmowie i wygłupach z Glenem walnęłam se w czoło co ja chciałam osiągnąć nie jedząc całe dnie śpiąc nie zauważyłabym nawet kiedy byłby koniec tego wszystkiego .

Gdy skończyliśmy układać przyniesione i porąbane już drzewo przyszła Amy i zapytała czy nie pójdę z nią popływać w jeziorku które znajduje się zaraz przy kamperze Dale
- Nie mam stroju kąpielowego - powiedziałam na ucho dziewczynie 
- Ja też nie , ale chodź jest tak gorąco -
- Hm ... no dobra tylko pójdę ubrać inne spodenki - 
- Ok czekam - uradowana dziewczyna stała przed moim namiotem ubrałam materiałowe spodenki i crop top zabrałam ręcznik klapki i ruszyłyśmy 

***
- Woda jest naprawdę ciepła - 
- Nie zdejmujesz bluzki ? - zdziwiła się 
- Jakoś dziwnie się czuje -
- Przestań , nic się nie stanie popływamy chwilę i wrócimy pomagać ok ? -
- Dobrze - zdjęłam bluzkę i zanurzyłam się w cieplutkiej wodzie a gdy pływałam w krystalicznie czystej wodzie a dookoła mnie były same piękne widoki człowiek mógł na chwilę zapomnieć o tm co się dzieje dookoła ale tylko na te kilka minut ..

***

- Dziękuje , że ze mną poszłaś - 
- Nie ma za co , naprawdę się zrelaksowałam - Amy poszła do swojego namiotu a ja cała mokra stanęłam przed swoim
- Wow - 
- Co ? - zapytałam zdezorientowana Glena 
- Cały stanik Ci widać -
- Bo jestem mokra , stanika nigdy nie widziałeś ? - zaśmiałam się z chłopaka 
- Ta , widać naprawdę wróciłaś do normy - odpowiedział zirytowany wieszając mój mokry ręcznik 
- Glen ? -
- Hm ? - 
- Mam problem - 
- Co ? -
- Mam tylko jeden ręcznik - 
- Ha , to widzimy się później , wystaw się na słońce wyschniesz - teraz to chłopak nie mógł przestać się śmiać 
- No proszę Cię , obiecałam pomóc Lori - 
- Co za to będę miał ? - 
- Raj , tylko mi go daj hm ? - 
- Dobra , dobra -
Chłopak po chwili przyniósł swój ręcznik 
- Jadę z nimi potrzebujesz czegoś ? - 
- Potrzebuje tylko obiecanego wina - 
- Wezmę je pod jednym warunkiem - 
- Jakim ? - 
- Że będę mógł napić się z Tobą - 
- Ok , ał , ał - 
- Co znowu ? -
- Włosy mi się zaplątały pomóż - 
- No nie wierze - wziął głęboki oddech stanął za mną i zaczął powoli ratować moje włosy 
- Już - powiedział stojąc za mną a po chwili zaczął muskać mnie w szyję
- Dziękuje - odwróciłam się szybko uśmiechnięta twarzą do twarzy chłopaka a nasze oczy spotkały się w jak jakimś kiepskim romansidle 
- Na co się patrzysz ? - 
- Mogę tylko raz ? 
- Tylko raz co znowu ? - 
- Pocałować Cię - powiedział przybliżając swoje usta lecz w tym samym momencie zaczął wołać go Morales 
- Musisz iść , idź bo się zdenerwują - wytkałam chłopakowi język śmiejąc się
- Ta tak , fakt - chłopak wyszedł a ja z powrotem przebrałam się w moje suche ubrania i pobiegłam w stronę wsiadających do aut ludzi 
- Uważajcie na siebie -
                                                          CDN

















wtorek, 17 lutego 2015

3 tygodnie później

Piszę bo nie mam nic innego do roboty , 3 tygodnie temu gdy tu przyjechałam sądziłam że wszystko potrwa kilka dni a to już trwa 21 dzień . Drugiego dnia po przyjeździe tutaj pojawili się inni ludzie którzy uważają kanion za bezpieczny , 5 dnia wybraliśmy się do miasta kupić namioty i inne środki kempingowe lecz to co ujrzeliśmy wybiło nam sen z głowy przez kolejne kilka dni miasto upadło kilka pobliskich także te miasta nie są małymi miasteczkami tylko potężnymi aglomeracjami co drugi sklep był świadkiem włamania po ulicach nie chodzili ludzie lecz postacie zachowujące się ...nawet nie umiem tego określić , nie pamiętam abym kiedykolwiek w ciągu jednego dnia tyle razy wymiotowała ...
Te widoki są po prostu straszne jak sceny z horrorów opuszczone miasta , brudne , zaśmiecone lecz nie do końca opuszczone bo wędrują po nich postacie z jeszcze gorszych horrorów z biało-krwistymi ślepiami z twarzami w żyłach albo z połowa twarzy taką postać widział Shane w męskiej toalecie radio nie działa , telewizja nie działa , prądu nie ma a wszystkim nam nasuwają się dwa określenia
- Koniec świata
- Zombie
Nie wiedząc jak mamy nazywać te postacie Ed nazwał ich po prostu zombie , zombie z filmów kojarzą nam się z umarłymi i może nawet to określenie pasuje no bo jaka żywa osoba doskonale radziłaby sobie bez połowy twarzy ? Jednak ja wole nazywać ich po prostu ' oni ' i niech tak zostanie . Tak więc ' oni ' gdy tylko nas dostrzegą rzucają się jak na posiłek naprawdę widok jest przerażający no bo w końcu nikt nam nie powiedział co się dzieje z tymi ludźmi w tej chwili . 8 dnia udaliśmy się ( Shane ja i Ed ) do centrum handlowego na końcu miasta zabraliśmy wszystkie potrzebne rzeczy naprawdę ciężko mi było zrozumieć że nikogo nie będzie obchodziło to że wynosimy bez zapłacenia tyle rzeczy , nie było kolejek , sprzedawców , krzyków , ochroniarzy tylko poprzewracane pułki . Dopóki noce nie będą naprawdę ciepłe będziemy spać w autach a co z kulką ? czuje jakby mi kota podmienili z samochodu wychodzi tylko jeżeli ma pilną sprawę , stała się maskotką grupy .

Tydzień po osiedleniu się na wzgórzu dołączył do nas Dale Horvath starszy i bardzo sympatyczny mężczyzna który użycza nam swojego kampera  .
Kilka dni potem dołączyła Andrea ze swoją młodszą siostrą Amy one także za dobre miejsce do schronienia wybrały kanion nie mieliśmy nic przeciwko miejsce naszą własnością nie jest a poza tym większa grupa większe bezpieczeństwo w taki sposób pojawił się też Theodore „T-Dog” Douglas który został moim wybawcą podczas wypadu po przedmioty użytku dziennego . Jim którego uratował Shane przed kilkoma ' nimi '  Jacqui która sama znalazła obóz tak jak miła rodzina Morales mąż Morales żona Miranda oraz ich dzieci w wieku Carla , Louis i Eliza .18 dnia dołączyli do nas niechętnie bracia Dixon Merle oraz Daryl którzy na chwilę obecną sprawiają wiele problemów no i wczoraj dołączył do nas chłopak który uratował Shane'a Glen Rhee chłopak o rok starszy ode mnie który drogą swoją jest naprawdę przystojny .



******

Słońce dzisiaj dawało we znaki przeszywając materiał namiotu nawet kotka nie mogła tego znieść więc najszybciej z całego obozu byłyśmy na nogach . Gdy inni jeszcze spali postanowiłam umyć w pobliskim jeziorku sztuczce i talerze , zabrałam plastikową miskę , ścierkę i ruszyłam a za mną podążała dzielnie kulka .
- Pomóc ? - zapytał Glenn
- Chcesz pomóc w myciu naczyń ? -
- Nie to nie -
- Nie nie , pomóż możesz wszystko powycierać -
- Ok ... czym się zajmowałaś zanim to się zaczęło ? -
- Ja byłam studentką medycyny a Ty ? -
- Ja byłem barmanem tydzień przed ogłoszeniem tego świństwa już coś się działo barman i ochroniarz w jednym dzień w dzień policja zabierała kogoś kto wdał się w bójkę -
- Ja niestety wcześniej nie doświadczyłam niczego na własnej skórze wszystko co wiedziałam to z wiadomości dlatego w mojej głowie panuje pustka na ten temat -
- Do głowy mi nigdy nie przyszło że spotka mnie coś takiego to jest tak nierealne -
- Chyba nikomu nie przyszło do głowy że będą uciekać przed członkami swojej rodziny -
Tutejsza grupa stała się dla siebie drugą rodziną w końcu w jakimś stopniu powierzaliśmy sobie nawzajem życie .


******



sobota, 31 stycznia 2015

Wstęp


Nazywam się Patricia Richard kiedy pisze tego posta czytam właśnie o śmiertelnym wirusie pustoszącym biedne kraje Afryki , powtórka eboli ? czy coś gorszego  ?
Mam nadzieje że nie będzie żadnego problemu .

10 września

 godzina 18:00
Siedzę właśnie w salonie i oglądam wiadomości , nie lubię za bardzo oglądać TV , pranie mózgu i nic więcej ale od kiedy po raz pierwszy usłyszałam o tym co się dzieje a Afryce to zaczęłam każdego dnia śledzić dalsze wydarzenia , trwa to od miesiąca ? nie wiem , ale świat się naprawdę tym przejął ,  w końcu umierają niewinni niczemu ludzie .

godzina 18:57
Martwię się ponieważ większość krajów z dnia na dzień odwołuje loty międzynarodowe , oczywiście dla bezpieczeństwa swoich obywateli i jest to całkiem zrozumiane , każdy pamięta jak to było z ebolą .

13 września

godzina 8:00
Wczoraj nie podano żadnych nowych informacji na temat wirusa , myślałam że to oznacza coś dobrego , w końcu media zawsze pokazują złe informacje te dobre już nie tak często . Tuż po śniadaniu przekonałam się że się myliłam ponieważ wraz z pocztą przyszły białe maski , wszyscy moi sąsiedzi takie dostali beż żadnej kartki niczego niemożliwe aby wirus dostał się tak nagle i do nas , przecież nie było nic mówione o wydostaniu się wirusa poza kontynent Afryki .
Ale fajnie że rząd jednak o nas myśli i miejmy na dzieje że po prostu dmuchają na zimne .

godzina 12:04

Oglądając uważnie wiadomości wykonuje swoją poranną rutynę , muszę się szybko ogarnąć ponieważ za godzinę zaczynam zdjęcia do charytatywnego kalendarza , przez to wszystko o tym zapomniałam , to pisanie mnie naprawdę wciągnęło . Myślę że fajnie mieć na pamiątkę coś takiego , za jakiś czas pewnie będę czytać i śmiać się sama z siebie i z mojego przewrażliwienia .

W telewizji mówią o tych maseczkach które dano nam rano , zaleca się ich noszenie za każdym razem gdy wychodzimy na zewnątrz , paranoja jakaś ale to nic chwilę później powiedziano że okazało się iż zespół lekarzy i pielęgniarek , który został przewieziony z Afryki do USA jest zarażony a nie wiadomo z iloma osobami mieli kontakt i gdzie byli przez 4 dni od powrotu do USA a władze naszego kraju stoją na granicy nerwów co teraz zrobić . Ja mam pomysł może wzmocnić kontrole osób powracających z kraju rozszerzającej się śmierci ? Powiem szczerze że do tej chwili kontrolowałam swoje nerwy , sądziłam że głowy państw sobie z tym poradzą i nie zrobią takiej gapy jak nasze władze , jak można nie sprawdzić dokładnie osób które stamtąd powracają ? dla mnie to nielogiczne , jakby zaprosili wirusa i przyjęli go z otwartymi ramionami , to nie są żarty a nasza władza chyba nie bierze tego do siebie .

godzina 15:35
Właśnie wychodzę ze studia i zdałam sobie sprawę że nie opisałam nawet czym się zajmuje tylko cała opowieść to , wirus , wirus i jeszcze więcej o wirusie . Jestem studentką medycyny , ostatni rok nauki daje w kości , na szczęście na chwilę obecną mamy 2 tygodniową przerwę w nauce , w końcu... pierwsza dłuższa przerwa od początku roku .

godzina 17:35
Leżę w salonie , zjadłam kolację , posprzątałam i to wszystko co udało mi się zrobić od 16 a teraz leżę z ogromnym bólem głowy , nawet nie jestem pewna czy to co pisze ma sens .

                                                                                                                         godzina 20:00

Wróciłam od lekarza który zapewnił mnie że to zwykłe przeziębienie ale zaszczepiłam się sama nie wiem na co , zrobiłam to co kazał mój lekarz więc wierze że będzie dobrze , po drodze wstąpiłam na małe babskie zakupy a podczas moich zakupów jakaś kobieta o mały włos nie pobiłaby się z inną o jedną parę butów które moim zdaniem były i tak ohydne . Wszyscy ludzie jacyś nerwowi się stali , czułam się jak na zakupach przed świątecznych . Sama nie byłam tego świadkiem ale słyszałam jak ekspedientka opowiadała że obok w sklepie mężczyzna czekający na swoją żonę rzucił się na inną kobietę , czy to jest normalne ? ciekawe w jakim stanie biedaczka się znajduje  .





15 września 


godzina 6:00
Nie wiem czemu ale obudziłam się naprawdę wcześnie ale nie ma sensu kłaść się dalej i przynajmniej zrobię coś pożytecznego. Może upiekę sobie dzisiaj coś dobrego na śniadanie .



Nakarmiłam jeszcze swoje dzieciątko i znów wylądowałam przed telewizorem


Razem z kulką oglądałyśmy poranne wiadomości tym razem opisywali jak wygląda przebieg zarażenia wirusem . Pobiegłam szybko po kartkę i długopis i zaczęłam zapisywać sama nie wiem po co , ale lepiej mieć takie informacje . A więc :
Wirus znajduje się w powietrzu są 4 fazy , pierwszą jest gorączka i zawroty głowy , to jest to co miałam wczoraj ale mi przeszło miejmy nadzieje że to naprawdę tylko przeziębienie . Drugą fazą  jest podwyższona agresja człowiek zarażony jest zdezorientowany nie wie co się dzieje więc wyładowuje to przez nerwy , 3 fazą jest krwotok , oczy , nos , buzia wszystko , ciało staje się momentalnie osłabione na granicy wytrzymałości czwartą ostatnią już fazą jest śmierć . 

Podali że pośród 17 tysięcy zarażonych nikt nie przeżył wszystko dzieje się zbyt szybko państwa nie nadążają z badaniami nad lekarstwem nie chcą wysyłać epicentrum ludzi bo nawet kombinezony nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa . Ludzie z epicentrum uciekają do innych miast przenosząc tym wirusa tamtejszy rząd nie zareagował w odpowiednim czasie dopiero gdy umarło 17 tysięcy osób na całym świecie odizolowali tamtejszy teren .

13:00

Postanowiłam udać się na zakupy spożywcze , było naprawdę dużo ludzi a wszędzie dokładali towar , na szczęście wybrałam się na zakupy gdy ten towar jeszcze jest później będzie już chyba gorzej .


Wyjęłam listę zakupów nie było na niej dużo rzeczy niestety patrząc na innych ludzi wynoszących pełne wózki jedzenia zapasowych baterii , latarek i innych rzeczy zajrzałam do portfela który był pełny . A co mi szkodzi ' takie rzeczy zawsze się przydadzą a w domu nie mam nawet latarki . Wydałam ponad 400$ i zmęczona wróciłam do domu .

17 września

godzina 13:00

Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam tak zmęczona , niewyspana i zła , całą noc jeździły karetki , radiowozy policyjne spałam może dwie godziny wory pod oczami sięgają mi kolan . Wczoraj po południu już nic nie pisałam ponieważ w sumie nic się nie działo tylko wieczorem zszokowało mnie przemówienie naszego prezydenta oznajmił że świat boryka się teraz z bardzo groźnym wirusem który uśmiercił już ponad , uwaga 300 tysięcy osób niektóre państwa wprowadziły godziny policyjne z niektórymi państwami nie ma w ogóle kontaktu nocami są ciemne . I tak samo USA zamierza od niedzieli wprowadzić godzinę policyjną i daje czas aby wszystko pozmieniać . Możecie sobie wyobrazić moją minę gdy to wszystko usłyszałam cały dzień chodziłam z ogromnym bólem brzucha tak się wszystkim przejęłam bo tak naprawdę nie mogę zrobić nic , mogę tylko siedzieć i czekać aż nasz rząd coś z tym zrobi ale od kilku dni nie było żadnej dobrej wiadomości są coraz gorsze. Naprawdę się martwię .

18 września 

Tak jak zapowiedziano została wprowadzona godzina policyjna , w internecie roiło się od filmików jak ludzie bestialsko atakują inne osoby , leje się krew i nikt nie wie co zrobić . Mój plan był taki aby po prostu przesiedzieć wszystko w mieszkaniu .

20 września 

Dwa pierwsze dni po wprowadzeniu godziny policyjnej minęły dość spokojnie niestety tej nocy moje plany się zmieniły . Jestem odważną osobą w końcu mam 25 lat , mieszkam sama , żyje sama i wszystko robię sama ale tej nocy moja psychika nie wytrzymała .

Około 2 nad ranem obudziłam się bo wydawało mi się że słyszałam walenie w moje okno , usiadłam na łóżku , zapaliłam lampkę i zaczęłam nasłuchiwać ale dookoła była tylko cisza . Położyłam się z powrotem i nie zdążyłam zamknąć oczu a dźwięk znowu się pojawił tylko że tym razem głośniejszy , jakby ktoś za chwilę miał wybić mi okna . Przyznam się że byłam na tyle spanikowana , zdezorientowana i zaspana że zakluczyłam pokój i zakryłam się kołdrą .

21 września 

Po nieprzespanej nocy nadszedł czas na równie zły poranek . Pamiętając nocne zajście jak tylko otworzyłam oczy zeszłam sprawdzić czy faktycznie coś miało miejsce , mój wzrok utkwił na na oknach w salonie które były całe od czerwonych odciśniętych rąk , które najwidoczniej jeździły po oknach nocą . W samej piżamie wyszłam na dwór aby przyjrzeć się z bliska . Już chciałam przejechać po tym palcem w celu sprawdzenia tego czegoś ale na horyzoncie pojawił się sąsiad , który krzyknął że mam tego nie ruszać . Przyznam że mnie zaskoczył , ta osoba nigdy nie wychodziła na dwór , nigdy z nikim się nie witała . Opowiedział mi że "coś" zagryzło w nocy jego psa "coś" ponieważ jego pupil leżał rozerwany w ogródku . Po chwili opowiedział mi swoją teorię że to był jeden z zarażonych ludzi , ślady na oknach to może być jego krew albo krew jego psa , lepiej nie ryzykować i nie dotykać .

Bez namysłu przyznałam mu rację i po chwili wróciłam do domu . Jak sobie spróbuję wyobrazić to co miało miejsce w nocy to zanosi mi się na wymioty . W głowie miałam pytanie "Co jeżeli to coś wróci? "

Chyba najbezpieczniejszym pomysłem będzie wyjechać na jakiś czas z miasta . Nie potrzebowałam dużo czasu bo po godzinie byłam spakowana , zabrałam wszystko co może mi się przydać podczas życia w samochodzie...tak na wszelki wypadek , po prostu zaczęłam panikować .

Równo 20:00 zapakowałam kotkę do samochodu i ruszyłyśmy przed siebie .


Niestety nie zajechałam za daleko , najwidoczniej wiele innych osób również uważa mój pomysł za najrozsądniejszy co w skutku skończyło się dwu godzinnym korkiem . Godzina policyjna już trwa , nie mam zamiaru zostać spisana więc za miejsce wypoczynku obrałam kanion poza miastem . Wiele razy odbywały się tam imprezy organizowane przez studentów więc to miejsce dobrze znam .
Jadąc tam nie spodziewałam się tego wszystkiego co nastąpiło później .