Mijały godziny a grupa nie dawała po sobie znaku życia ich zadaniem było zgłaszać się co godzinę w ciągu 4 godzin nie zrobił tego nikt . Nad obozem zbierały się ciemne chmury zanosiło się na deszcz i to taki dosyć mocny , mężczyźni zaczęli przykrywać kawałki drzewa czym się dało tak samo z miejscem na ognisko ja zabrałam się za zdejmowanie prania ze sznurków które były podtrzymywane przez dwa wbite w ziemię kije gdy nagle przez radio wydobył się niewyraźny głos .
- Tutaj T-dog słyszycie nas ? -
Rzuciłam pranie i podbiegłam do odbiornika
- Słyszę dlaczego się nie odzywacie coś się stało ? powinniście już dawno być w obozie -
- Halo ? zostaliśmy otoczeni i uwięzieni na dachu marketu - ciężko było cokolwiek wyłapać ze słów mężczyzny
- Halo powtórz T-dog , co się dzieje ? - do odbiornika podszedł Shane ale nie było już słychać nic poza szumem
- Powiedział że zostali otoczeni - Powiedziałam głośno
- Shane - Lori spojrzała się na mężczyznę jednoznacznie
- O nie nie zapomnijcie , nie możemy narażać życia pozostałej grupy -
- Czyli mamy ich zostawić ? - zapytała Amy
- Wiem że będzie ciężko - Shane zaczął ściszać głos
- Sama chciała jechać - oczywiście mowa tu o siostrze Amy - chciała jechać żeby pomóc nam wszystkim -
- Znała ryzyko , jeżeli utknęła to już po niej a my musimy się z tym pogodzić -
- To moja siostra dupku - Zdenerwowana Amy rzuciła w niego szmatką i odeszła
- Niech każdy wróci do roboty , zamartwianie się nic nie pomoże - dodał po czym sam odszedł a ja wróciłam do zdejmowania suchych już ubrań . Zamartwiałam się tak bardzo że zaczął boleć mnie brzuch co jeżeli już nigdy ich nie zobaczymy ? co tam się właśnie dzieje ? Co jeżeli już nigdy więcej nie ujrzę Glena ? Moje zamartwianie przerwała pogoda w ciągu ułamka sekundy z nieba zaczęły spadać wielkie krople deszczu zabrałam szybko ubrania i schowałam się w kamperze gdzie zaczęłam je składać spoglądając co jakiś czas przez okno . Uwielbiam taką pogodę naprawdę , całkiem inne powietrze , powietrze które przykrywa przykry zapach unoszący się ze wszystkich miejsc i krople deszczu które przykrywają , zmazują wszystkie złe wspomnienia , wszystkie złe ślady niestety trwa to nie dłużej niż 30 minut potem wszystko wraca nowe ślady , znowu przykry zapach . I co dzień to samo pytanie czy to długo jeszcze potrwa ? Stało się ok , ludzie do tego doprowadzili , wszystko wymknęło się z kontroli no ale czas najwyższy coś zadziałać zrobić coś zanim wszyscy ludzie zginą a może już wszystkie ważne osobistości nie żyją ? a może właśnie siedzą w schronach i czekają aż wszystko minie .
^^^^^^^^
Pada już od godziny , to chyba pierwsza taka ulewa od wybuchu tej epidemii . Siedziałam w kamperze czytając książkę gdy nagle Dale krzyknął że coś widzi , zerwałam się z myślą o powrocie Glena , nie zabrałam nawet parasola i stanęłam wraz z innymi na środku placyku ale nikt z nas nie widział naszego samochodu , widzieliśmy tylko szybko poruszające się nieznane nam auto .
- Rabusie ? - zapytałam Shane'a który podszedł z bronią
- Nie mam pojęcia nic nie róbmy -
Każdy z nas wewnątrz siebie się obawiał . Teraz życie to gra , gra o przetrwanie , ludzkie moralne zasady nie istnieją przynajmniej dla większości osób . Liczy się to aby przetrwać i dotrwać do końca .
Gdy czerwone auto się zatrzymało wszyscy staliśmy nie ruchomo czekając na pierwszy krok ze strony kierującego pojazdem człowieka . Serce mi się zatrzymało gdy ujrzałam wychodzącego uśmiechniętego Glena . Automatycznie wszyscy zebrani rzucili się na niego z pytaniami
- Czemu jesteś sam ? -
- Co się stało ? -
- Gdzie moja siostra ? -
Natomiast ja nie wiedząc co powiedzieć po prostu podbiegłam i go przytuliłam , pierwszy raz tak mocno bałam się że kogoś stracę nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego uczucia i mam nadzieje że nigdy więcej nie doświadczę go ponownie .
Staliśmy w objęciach a Glen odpowiadał na wszystkie pytania gdy nagle podjechało kolejne auto tym razem nam już znane a z niego wysiadali znane nam osoby . Cały obóz odetchnął z ulgą , dzieci które zobaczyły swojego tatę , żony które ujrzały swoich mężów i Amy do która rozpłakana podbiegła do Andrei wszyscy witali się tak jakby nie widzieli siebie kilka lat trzeba przyznać że cała ta sytuacja mocno zbliżyła do siebie ludzi bo prawdą jest że o każdej porze możemy teraz stracić siebie nawzajem .
- Jak się wydostaliście ? - zapytałam gdy wszyscy znowu zebrali się w kupie nikogo nie interesowała nawet trwająca właśnie ulewa
- Nowy nam pomógł -
- Nowy ? - zapytałam i nagle ujrzałam wychodzącą z pojazdu postać mężczyzny ubranego w strój policjanta
- Jest gliną tak ja Ty - powiedział Glen do Shane'a
Lecz ten po prostu zamarł , Shane stanął jak wryty na widok mężczyzny , chciał coś powiedzieć ale nie mógł i tak samo było z nowym lecz wszystko się wyjaśniło gdy nagle zapłakany Carl podbiegł krzycząc ' tata ' oraz zszokowana Lori a na naszych twarzach ukazał się szok , niedowierzanie oraz głębokie szczęście . To była jedna z najpiękniejszych chwil w tym obozie . Carl ni stąd ni zowąd odzyskał ojca w dzisiejszej sytuacji jest to po prostu szok . Minęło tak dużo czasu.... w tamtym momencie na nowo znalazłam nadzieję na to że moja rodzina żyje .
Piękną chwilę przerwał Shane pytając o Merla
- Glen właśnie gdzie jest Merle ? - zapytałam chłopaka
- Myy... my musieliśmy go zostawić -
Słysząc jego odpowiedź przeszły mnie ciarki ale postanowiliśmy porozmawiać o tym później , najpierw trzeba ochłonąć za dużo emocji jak na tak krótki czas .
- Jesteś cała mokra , idź się przebrać zaraz do Ciebie przyjdę - Glen pogłaskał mnie po nadgarstku i zabrał się za rozpakowywanie aut wraz z innymi mężczyznami . Z tego wszystkiego nie zauważyłam nawet kiedy przestało padać .
Gdy kończyłam zakładać sweter ktoś wszedł do namiotu i przytulił mnie od tyłu .
- Tak bardzo się martwiłaś ? - zapytał kładąc głowę na moim ramieniu
- Cholernie mnie przestraszyłeś - odpowiedziałam zapinając rozporek
- Mówiłem że wrócę , zawsze będę wracał , nie mogę zostawić Cię samą - odpowiedział odwracając mnie w swoją stronę
- Mam taką nadzieję Glen , ale od teraz będę jeździć z Tobą nic nas nie łączy ale to czekanie nie jest dla mnie łatwe , wolę zrobić coś pożytecznego gdzie nie mam czasu aby się zamartwiać -
- Ranisz -
- Ja ? czym ? -
- Glen ale od teraz będę jeździć z Tobą nic nas nie łączy ale.. właśnie tym co naprawdę uważasz że nic nas nie łączy ? -
- A łączy ? -
- To znaczy... nie w sumie masz rację nic nas nie łączy , pomogę rozpalić im ognisko ok ? -
Zdezorientowany chłopak już chciał wychodzić gdy przytuliłam go z całej siły
- Dlaczego chcesz im tak nagle pomagać ? O mało nie dostałam przez Ciebie zawału martwiąc się a Ty teraz odchodzisz ? -
- Mam zostać ? -
- Musisz zostać , oni sobie poradzą , kładź się , jak będzie gotowe ognisko to nas zawołają -
Położyliśmy się na pojedynczej pryczy i chłopak zaczął mi opowiadać co się dzisiaj wydarzyło . Rozmawialiśmy naprawdę długo bo gdy zawołali nas na ognisko było już całkowicie ciemno .
^^^^^^^^^^^^^^^^
Opatuleni jednym kocem siedzieliśmy przy ognisku i słuchaliśmy opowiadań nowego mężczyzny który nazywa się Rick jedno jest pewne ten mężczyzna miał z nas wszystkich najgorzej . Wybudził się ze śpiączki kilka tygodni po tym jak już wszystko upadło , nie mogę sobie wyobrazić tego jaki był zdezorientowany . Po kilku godzinach siedzenia i żartowania postanowiłam położyć się spać .
- Dobranoc - Glen pocałował mnie w czoło i okrył drugim kocem
- Na pewno nie chcesz abym został ? noc jest zimna - dodał
- Nie no idź do mężczyzn czekają na Ciebie -
Uśmiechnęłam się i odprawiłam chłopaka którego czekała gra w karty .
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Wstałam jeszcze przed wschodem słońca , poszłam się z lekka obmyć i przebrałam się , pogoda dzisiaj jest naprawdę piękna .
Wszyscy jeszcze spali , cisza , spokój , rześki zapach w pozoru niczym się to nie różniło od zwykłego wypadu na namioty . Po kilku minutach stania przed namiotem poszłam obudzić Glena .
- Wstajemy - kucnęłam przy głowie śpiącego chłopaka
- Glen , nie marnujemy dnia , pobudka - zaczęłam go smyrać za uchem
- Jeszcze moment - powiedział odwracając się do mnie plecami
- Zlałeś mnie właśnie ? - udając oburzoną usiadłam rozkrokiem na brzuchu chłopaka
- Wstawaaaaaaaaaaaj ! - nachyliłam się i krzyknęłam mu do ucha lecz ten tylko objął moją głowę i wbił ją do poduszki
- Uduszę się ! - wierciłam się próbując się wydostać a gdy w końcu mi się udało siedziałam na nim z szopą na głowie
- Tak wyglądasz o wiele wiele lepiej - chłopak wyprostował głowę i przetarł oczy
- Ja Ci pokaże zaraz jak Ty mógłbyś się czesać - nachyliłam się i zaczęłam go czochrać , roześmiany chłopak się podniósł i złapał mnie za rękę a ja nie wiem czemu na chwilę zapomniałam o tym co się dzieje dookoła
- Wstałem -
- Widzę -
- Nie zejdziesz ze mnie ? -
- Nie -
- No to nie -
Odpowiedział po czym po prostu mnie pocałował puścił moje ręce i objął mnie w pasie przybliżając do siebie . I tak jeden całus zamienił się w namiętne pocałunki , nie pamiętam kiedy ostatnio się z kimś całowałam , nie pamiętam kiedy ostatnio mogłam być z kimś tak blisko to był nasz czas w którym mogłam zapomnieć o otaczającej rzeczywistości i skupić się po prostu na nim .
Po dłuższej chwili nie przerywanej przyjemności odsunęłam się od chłopaka
- W takim razie wstawaj - powiedziałam z uśmiechem
- Po takim przywitaniu nie mogę odmówić -
- Więc za chwilę widzę Cię na dworze - odpowiedziałam wychodząc z namiotu
Bez śniadania od razu zaczęłam pomagać , wzięłam się za prasowanie rzeczy Ricka żeby trochę odciążyć Carol która cały czas robiła pranie
- Dzień dobry - przywitał się Rick
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się
- cieszę się że Pan tu jest , jednak warto wierzyć -
- Dla mnie to coś jak sen , mówmy sobie po imieniu... wyprałaś moje ubrania ? - zapytał zobaczywszy jego strój
- Carol która tam siedzi go wyprała , ja wyprasuje , żelazko na gorącą wodę też potrafi działać cuda -
- Naprawdę dziękuje , do kogo mogę się zwrócić z pytaniem o jakąś robotę ? -
- Do wszystkich ale myślę że warto znaleźć Shana -
- Ok dziękuje jeszcze raz - odpowiedział po czym odszedł gdy skończyłam prasować ubrania zobaczyłam stojącego Glena z założonymi rękoma
- Co jest ? - zapytałam podchodząc
- Tylko spójrz.. sępy - odpowiedział rzucając wzrokiem na rozbierane czerwone auto
- No dalej , weźcie wszystko -
- Buchniesz lepszy wóz - odpowiedziałam klepiąc chłopaka po ramieniu
- Kobieto takiego wozu nigdzie nie znajdziesz , to prawdziwe cudo -
- Buchniesz lepsze -
- Nie mogę na to patrzeć - odpowiedział po czym wziął mnie za rękę i odeszliśmy
- Przywiozłem wodę , tylko ją przegotujcie - Shane podjechał jeepem z baniakami pełnymi źródlanej wody
- Się robi - odpowiedział Glen ściągając zawartość z jeepa gdy nagle usłyszeliśmy krzyki Carla , nie zastanawiając się wszyscy którzy to usłyszeli pobiegli w tamtym kierunku automatycznie coś ze sobą zabierając , kij , nóż to już stało się odruchem nad którym nie ma się za bardzo kontroli .
Przebiegliśmy ogrodzenie składające się ze sznurków a na nich zawieszonych puszek i kilka metrów dalej ujrzeliśmy zimnego który wyjadał mięso z sarny , dookoła mnóstwo krwi i wnętrzności a sam zimny nie miał połowy twarzy a jak już to była cała we krwi zwierzęcia , wyjadał wszystko jakby to był pysznie przyrządzony obiad podany na tacy .
Mężczyźni zaczęli uderzać w niego kijami , pałkami ale ten przestał się dopiero ruszać gdy Glen wbił mu nóż prosto w mózg a czarna krew rozprysła dookoła
- To pierwszy tak blisko obozu - powiedziałam po chwili rozglądania się
- Nigdy nie dotarli tak blisko -
- W mieście kończy się żarcie , zaczynają wychodzić dalej -
Nagle naszą rozmowę przerwało znaczące coś szeleszczenie liści każdy przygotował to co miał w ręku ale po chwili zza krzaków wyszedł zdenerwowany Daryl
- Skur*ysyn , to była moja sarna a ten bydlak go pogryzł - nie panując nad emocjami zaczął kopać zwłoki
- To Ci nic nie da -
- Godzinę śledziłem tę sarnę , chciałem zrobić dziczyznę a ten bydlak ją zagryzł !-
- Myślicie że można odciąć ten kawałek ? - wskazał nożem na miejsce z którego ucztował zimny
- Lepiej nie ryzykować -
- Zadowolicie się wiewiórkami - odpowiedział po czym wkurzony wrócił do obozu
- Przyciąga ich hałas ? - zapytałam Glena gdy wracaliśmy
- Chyba tak , i zaczynają szukać pożywienia poza miastem , trzeba uważać bardziej .
Niestety ten zimny zapowiadał nadejście czegoś gorszego .